czwartek, 4 lutego 2016

Naleśniki na maślance z jarmużem

Naleśniki przygotowane z okazji Tłustego Czwartku. Nie lubię pączków, za to naleśniki uwielbiam. Nie byłabym sobą gdybym nasmażyła zwykłych placków. U mnie musi być mąka pełnoziarnista i coś zielonego. Jarmuż można w tym przepisie pominąć, ale jeżeli macie go akurat pod ręką to polecam dorzucić.

Podczas porannego pałaszowania tychże przysmaków wspominaliśmy z mężem jakie to naleśniki jadaliśmy w dzieciństwie. Pamiętam, że mój dziadek przygotowywał najlepsze. Nie do końca poznałam sekret jego przepisu, ale wydaje mi się, że przygotowywał je na kwaśnym mleku i śmietance. Wszystko domowej roboty, czyli świeże mleko od krowy ukwaszone przez dwa/trzy dni, śmietanka zebrana z góry i to dawał do ciasta. Oczywiście żadne tam light, odtłuszczone specyfiki. Jajka też swojskie, z kurnika. Smażył na tłuszczu, możliwe, że na smalcu. Naleśniki wychodziły mu lekko słodko-słone-kwaśne, cieniutkie i z chrupiącymi brzegami! Smakowały najlepiej posypane cukrem, chociaż niektórzy domownicy woleli z powidłami (te zaś smażyła babcia).  

Mieszkałam przez jakiś czas z Francuską/Paryżanką i ona zdradziła mi pewien sekret smażenia crêpe. Otóż, aby były cieniutkie używała tylko mleka (nie śmietany, maślanki, kefiru), żadnych spulchniaczy. Najciekawszy był zaś sposób w jaki je smażyła. By naleśnik nie przywarł do patelni potrzeba do tego tłuszczu. Francuzi nie chcą tego tłuszczu używać w nadmiarze, a już na pewno nie do smażenia naleśników. Aurelie pokazała mi trik, którego nauczyła się od swojej babci. Miała nalaną odrobinę oleju do miseczki, na widelcu nakłuty surowy, przekrojony na pół ziemniak. Ziemniak ten maczała w oleju i nim smarowała patelnie. Nie potrzebne jej były pędzelki i inne gadżety. Do tego obok patelni, na drugim palniku miała gar z parującą wodą, na nim talerz z usmażonymi naleśnikami przykrytymi folią aluminiową, aby nie wystygły. Podawała je obowiązkowo z Nutellą i bananem. Przy wspólnym polsko-francuskim stole powodzeniem cieszyła się też wersja cukru z cynamonem. 

Tutaj w Irlandii jada się francuskie crêpes jak i amerykańskie pancakes. Moje ulubione to te domowe, przygotowane na maślance czy kwaśnym mleku. Wydaje mi się, że ile jest na świecie rodzin tyle wersji naleśników. Różne i pyszne! A Wy jakie lubicie najbardziej?


  • 2 kubki maślanki
  • 1 kubek mąki pełnoziarnistej
  • 1 kubek mąki białej orkiszowej lub pszennej
  • 2 jajka
  • garść jarmużu, poodrywanego od gałęzi
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 2 łyżki oleju z prażonych orzechów laskowych (może być roztopione masło lub inny olej)
  • 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • szczypta soli
Jeden kubek maślanki i jarmuż umieścić w blenderze. Miksować, aż liście się utrą. Przelać do miski. Dodać jajka, resztę maślanki, cukier, sól i obie mąki. Wymieszać łyżką do połączenia składników. Dodać proszek do pieczenia, sodę i olej. Zamieszać dokładnie. 
Rozgrzać patelnię spryskaną lekko olejem (lub wysmarowaną, można zastosować sposób z ziemniakiem, który opisałam powyżej). Smażyć z obu stron na rumiano. 
Naleśniki smakują najlepiej z syropem klonowym, z golden syrup lub z kremem czekoladowym.

Tutaj można znaleźć przepis na domowy syrop.

Brak komentarzy: